Polecieli! Szczęśliwi, przytuleni, z niezwykłym poczuciem, że wreszcie odnaleźli siebie na dwóch krańcach świata. Wspaniała historia, pełna magii… Amelka ma swoich wymarzonych Rodziców, a w nowym Domu w Stanach czekają starsi Bracia!
Na tą chwilę Oni czekali 2 lata. Tyle trwają procedury adopcji zagranicznej. To czas na poznanie Dziecka – choć z daleka, zapoznanie się z dokumentacją medyczną – dokładne przeanalizowanie sytuacji i sprawdzenie swoich możliwości.
Później jest kilka tygodni na poznanie się prawdziwe – jak to się dziś mówi „off-line”. Wizyty, wzajemne oswajanie i próba zamieszkania razem. Łódź staje się wtedy domem, a my – stajemy się rodziną. Wpadamy z wizytami, towarzyszymy w spacerach. Rodzice uczestniczą we wszystkich sprawach medycznych – odwiedzamy lekarzy, razem jesteśmy przy zabiegach i badaniach.
Ten wspólny czas w Łodzi to czas na poznanie się, na pytania, na wsłuchanie się w nasze rady. Ale też czas spraw sądowych: postanowień, rozpraw, oficjalnych decyzji, ważnych podpisów i urzędowych stempli. Bo miłość to jedno, a sprawy prawne – drugie. W tym przypadku wszystko się udało – na wszystkich płaszczyznach magia, bajka i radość.
A wszystko zaczęło się od snu… pewnej nocy pewnej kobiecie przyśnił się sen: „biegnie do mnie dziewczynka – śmieje się, wpada mi w ramiona i woła Mamo! Mamo! Dziewczynka ma na imię Aurora”. To był impuls do decyzji o adopcji.
W bazach adopcyjnych dzieci nie występują pod swoimi prawdziwymi imionami, a zdjęcia są bezpieczne – bez wyraźnych rysów twarzy. Gdy przyszła mama zainteresowała się tematem – na liście znalazła wyśnione imię: Aurora i zobaczyła dziewczynkę o blond włosach bawiącą się klockami w kolorowym pokoju. Aurora… To była właśnie nasza Amelka.