Dziś rocznica śmierci Adasia… Trudno o tym pisać, bo nadal trudno nam się pogodzić z tym, że nie ma Go wśród nas. To już dwa lata… a my ciągle tęsknimy. Stale wpadają nam w ręce zdjęcia z Jego uśmiechniętą buzią, co chwila przypominają się wydarzenia z Jego udziałem – występy, psikusy, zabawy.
Od Adasia uczyliśmy się radości życia. Na każdym kroku udowadniał, że – nawet jeśli los płata psikusy i nie rozpieszcza – trzeba żyć, robić swoje, iść na przód, nie poddawać się. Oczywiście – robił to po swojemu, po dziecięcemu. Nie wygłaszał wykładów, ale – choć lekarze nie dawali wielu szans po bardzo poważnym wypadku – przeżył. Potem, gdy tylko już mógł – biegał ile sił, śmiał się do rozpuku, właził pod łóżka i za kanapy, gdy bawiliśmy się w chowanego.
Skradł wiele serc, był ulubieńcem wszystkich Cioć i wujków. Kochały go dzieci – Jego fundacyjne Rodzeństwo. Teraz jest naszym Aniołkiem… i mamy nadzieję, że jest szczęśliwy tam, gdzie teraz jest… i uśmiecha się do nas.